Bonded by Blood



bonded by blood

Tu nie mogło być happy endu.
FILM OPARTY NA FAKTACH
Jane? Śpisz? Mick. Co to za gówno? Będziesz jadł taki szajs? Jem go od pięciu lat. Widać. Nie liczę na salony, ale to jest niejadalne. Głodny nie wybrzydza. To trujące resztki plamiaka. Pierdolić go i matkę kucharza też! Nie jesz? Nawet jakbyś mi skrócił odsiadkę o pół roku. Dzięki. Za długo kiblujesz. Czasem zbrodnia nie popłaca. Któremu jebakowi tak stanął, że wsadził go w mój obiad? Nie podoba się, to nie jedz. Otrucie kogoś to przestępstwo. Nikomu nic nie będzie. Jedz albo spadaj. Jaka tam była data ważności? Nie trzeba tak się jej trzymać. Tu chodzi o plamiaka, który zawsze jest gówniany. Zacznijcie patrzeć na datę. Dajcie na talerz coś normalnego. Koniec tego! Wynocha ze stołówki! Jeszcze raz...

Vic! Wypad. Mickey Steele. Walczyłeś o swoje, młody. Klawisze się ugną. Zobaczysz. W porządku? Tak, ekstra. Was trzech kontra reszta świata? Chcemy rozmawiać z naczelnikiem. Przepisy zdrowotne i bezpieczeństwa zostały złamane. Chcemy złożyć skargę. Będziecie mu tym zawracać głowę? Tak. Coś nie tak, Steele? Chłopak odkrył, że podają nam przeterminowane ryby ale nigdzie nie jest napisane, że musimy jeść stare resztki, które są groźniejsze od noża w brzuchu. Wiedziałem, że data minęła 10 dni temu, ale wydawał się dobry. Jak widać, nie jest. Znamy źródło niedogodności. Więc podajmy im coś innego, coś świeżego. Tak jest. Frajerzy. Wpierdalaj. W klubach na 800 wiary jest komu sprzedawać. Ale tu nie radzę. Ludzie z Basildon bawią się gdzie indziej. A tu przyłazi hołota. Co mam zrobić? Znasz mnie. Jak jakiś burak chce w mordę, to wyłapie. Mam słabą obsadę bramki. Samymi pozerami. Przyjdzie co do czego, to łeb w piach. Daj mi kogoś od siebie. Ja pozostanę kierownikiem, ty wystawisz lewe fakturki. Jak będzie? Wchodzę w to. Zgarną po 1500 za weekend. Tylko daj mi swoich najgorszych skurwieli. Inni sobie nie poradzą. Zobaczę. Rozumiem, że ślubna poza domem. Weekend u teściowej. Na szczęście. Dobre? Jeszcze nie wiem. Zaraz się dowiesz. Szybko daje. Widzisz? Nawet nie trzeba zapijać, żeby walnęło. Jeszcze takiej nie próbowałem. Załatwię ci każdą. Skąd to, z Kolumbii? Aż tak dobra nie jest. Skroiłem dilera na Laos. Podpierdoliłeś? Nie znają mnie. Nastukałem im, powyrywałem zęby obcęgami. Komu się poskarżą? Przydałby mi się ktoś taki jak ty. Którą bierzesz? Obie. A ty spadaj. Żartuję! Dawaj, idziemy na dupy. Dziewczyny! Bo już się ściemnia. Patrz na te melony. "Jak się miewasz?". Mick, co to za gościu? Ty nie jesteś Tate? Spierdalaj, klawiszu. Nowy? Kawał chuja, wygląda jakby się urwał z "Komando". Pat Tate. Ja pierdolę. Pan Mickey Steele we własnej osobie. Chodź no tu. Ale mi się gęba cieszy. Dobrze cię widzieć. Ciebie też. Słyszałem, że cię przenieśli. Gadasz, z kim trzeba, smarujesz, komu trzeba, dajesz właściwe dragi, i czary-mary. Z kotwicy do morza. Dobra miejscówka. No i razem z tobą. Strasznie się cieszę. Jack Whomes. W porządku? Tak. A to Darren Nicholls. Młody. Widział, jak wchodzisz. Mówił, że wyglądasz jak kawał chuja. Wcale nie... Pokaż się. Musiałbyś trochę przypakować. Żebyś nie wyglądał jak chłopczyk. Nie możesz całe życie trzepać w celi, bo oślepniesz. Jest w porządku. Dobry chłopak. Co ty robisz? Chodź. To o nich ci mówiłem. Mają towar? 2 gramy za stówkę. Mają czym zapić. Mieli szkolenie? Jeszcze nie. Bądź cicho, to czegoś się nauczysz. Zasady są proste: tylko wy dwaj możecie tu sprzedawać ecstasy. Bernie powie o was bramkarzom, żeby dali wam spokój. W razie nalotu, was zgarną, a tej rozmowy nie było. To oczywiste. Czyżby? Wielu już tak mówiło. A jak psy pomerdały medalikiem, to zmieniali śpiewkę. Jak wypowiecie moje nazwisko, rozerwę was na strzępy. Nie spocznę, póki tego nie zrobię. Dotarło? Tak. A do ciebie? Jasne.Za wyłączność do klubu płacicie 1500 od weekendu. Pasuje? Tak jest. I to by było na tyle. Sprzedam 120 i lecę. Widzimy się w piątek. Znowu czegoś nie rozumiem? Kasa za towar. Ale z ciebie zabawny skurwiel. Dymać stąd, pajace. Przewieźć cię Porszakiem? Mama miała gest albo było jej mnie szkoda. Rzuciła się na półki sklepowe. Dzieci to by się cieszyły z gogli i pary płetw, ale ona poszła na całość: maska do snorkowania, wszystko. I wtedy patrzy, "Karty do gry. Może kupię talię". Ja stoję przy kasie, a mama krząta się całe wieki. "Mamo, co tak długo?". "A bo szukam fajnej talii z ładnymi widokami Grecji". Pytam, "Co za różnica? Czemu nie weźmiesz tej?". Bierze ją i mówi, "Na co mi talia ze zdjęciem jakiejś wywłoki" ze Snickersem XXL w gębie?". Podchodzę, oglądam te karty i mówię, "Mamo, to nie Snickers. "To murzyńska pyta. "Proszę, załóż okulary". Potem zdzieliła mnie przez łeb i nawyzywała od zboczeńców. Jakby to był mój sklep. Przekaż mamie, że ją kocham. Genialna kobieta. To tutaj. Raquels. Tu jest więcej bójek niż w reszcie klubów. Melina nie do zdarcia. Lato Miłości było spalone. Co? Jak było w latach 60.? Bunt przeciw ustrojowi, nie przeciw ludziom. W 1969 wszyscy byli naćpani, zjednoczeni. Wolna miłość. Potem znudziły się Przytulanki i taplanie w błocie. Straciliśmy Puchar Świata. Wszyscy zaczęli żłopać piwsko i tłuc się na trybunach. Przyszły lata 80. z nie lepszą muzyką. Za to z Miami przyleciała dobra koka. Wszyscy wciągają, ale trzeba jeszcze zapijać. Gorzała tylko pogarsza sprawę. Na ulicy tyle przemocy, że Thatcher musi interweniować. Wiesz, jaką mam teorię? Margaret Thatcher potajemnie robiła i rozprowadzała ecstasy. Jak inaczej miała powstrzymać kiboli? Znowu wszyscy się tulili i kochali do rana. W 1988 było Lato Miłości. Nie na długo. Ludzie są chciwi. Robią coraz słabsze piguły. Teraz ludzie wolą kokę, kilka browarów, wyjść i spuścić wpierdol jakiemuś biedakowi. A skąd tyle agresji? Bo nie potrafię już tak kochać, odkąd diler rozcieńcza mi towar. Wszystko się zmienia. Czasy, muzyka, narkotyki. Lato 1988.To już nie wróci. Ciekawa lekcja historii. Skąd tyle wiesz o prochach? Bo jestem dilerem. Tylko się nie rozczulaj. Wolisz łyknąć ecstasy i go ucałować czy wciągnąć kreskę i wyrwać chwasta? Ja tam wolę kokę. Wolę ścieżkę. Tu i teraz. Witka, Tone. Nie myślałem, że wpadniesz. A jednak. Byłeś na wakacjach? Tak, i już wróciłem. Gdzie moja forsa, zdechlaku jebany? Daj mi kilka dni. Zamknij się! Czujesz kopa? Nieźle buzuje. Towar pierwszy sort. Od kilku tygodni giną rzeczy w bloku C. Nie dość, że tu siedzisz, to jeszcze ci buchną świerszcze.

bonded by blood

Złodziej cwelony. Wiesz, który to? Podobno jakiś męt imieniem Rajeef. Pod jego łóżkiem była koka, spid, świerszczyki. Nie jego. Gość chyba nie jarzy, jakie tu mamy zasady. Trzeba gnojowi dać znać, że okradamy tylko klawiszy. Chyba muszę mu dać nauczkę. Podobno byłeś w mojej celi. To wszystko moje. Tak się załatwia złodzieja. Jankes, zdejmij szkło. Zasrany złodziej! Wal się! Ty też chcesz? Idź, Pat. Biorę to na siebie. Tate, ty kurwo! Kablem też jesteś? Zasrany kapuś. Idziemy, Jankes. Bądź odpowiedzialny. Znajdź szybko jakąś pracę. Na Jennie jest masa wydatków. Wszystko, co potrafisz. Prace dorywcze: ogrodnictwo, instalacje. Wiem, skarbie, że byłeś panem świata, ale teraz musisz zakasać rękawy. Odsiedziałem swoje z palcem w dupie. Mógłbyś się nie wyrażać? Wybacz. Tak tylko mówię. W pace to była bułka z masłem. Mam nagraną fuchę. Będzie dobrze. Obiecuję. Organizuję akcję z Jackiem. Kupujemy pontony ze sztywnym dnem. Najnowszy trend. Szybsze od straży przybrzeżnej. Zamontuję jakieś wędki, standardowa ściema."Nocny połów okoni". Okoni. Po co Południe je łowi? Ja bym wolał podupczyć. Albo przywieźć tonę prochów na szybkiej motorówce. Dawaj, klawy. Zjeżdżaj, Tate. Zbok.