Carver



Carver

Pete, stary...jak daleko jeszcze? Dokładnie 5 minut bliżej od miejsca, w którym pytałeś się mnie 5 minut temu. Dzięki, głąbie. Tak głupiej odpowiedzi właśnie oczekiwałem. Gdy się o coś pytam, to nie oznacza: "Nie odpowiadaj na moje pytanie". Próbuję tylko zadać ci pytanie i nie oczekuję głupich odpowiedzi. Wkurza mnie to radio. Czadowo. Nie mam pojęcia jak dałem się na to namówić. Nienawidzę tych jebanych lasów, pająków, trujących roślin i innego badziewia. Nie zapomnij o żmijach. W ogóle nie jesteś zabawny. Stary to ma być wielki weekend braci Hoskins, no nie? To dlaczego Zack i Rachel jadą z nami? Mniejsza o pająki i trujące roślinki. Lepiej zapnij pas, bo ten samochód nie ma poduszek powietrznych. Jebane gówno. To tu? Chyba tak. Zack powiedział, że spotkamy się gdzieś tutaj. Gdzie idziesz? Mogę iść do kibla, jeśli nie masz nic przeciwko. Chyba, że chcesz żebym ci nasiurał do schowka. Idź już, świrze. Halo? To jest jak kolekcja pamiątek z wojny. Tak, to była wielka bitwa, przyjacielu. Prawdę mówiąc, to jeszcze nie jest otwarte. Proszę wrócić w porze lunchu. Słuchaj stary, drzwi były otwarte. Wszedłem tu tylko, żeby skorzystać z kibelka...i może kupić paczkę fajek, jeśli je masz. Cóż, myślę, że będę mógł ci pomóc. Kibel jest tuż za rogiem... Automat z papierosami stoi przy wejściu. Fajnie, dzięki stary. Po prostu idź i zrób to, co masz do zrobienia, a ja wracam do moich garów. Jest nawet na ścianie.

carver

Pete, to ty? Stary słuchaj, wytrzymaj aż dotrzemy na pole namiotowe. To odrażające. Gówno jest wszędzie. Nawet na ścianach. To jest, kurwa, ohydne. Stary, gówno jest wszędzie. Pete? Zack, co do...! Boże, gdzie ty się stołujesz? Śmierdzi jakby ktoś zarzygał się majonezem. Pieprzony dupek z ciebie. Myślisz, że to ja jestem zły, to spójrz w górę. Powiedz "serek! ". Pete. Twój chłopak jest tutaj. Przysięgam, że pewnego dnia...Gdzie byłeś? Śmierdzisz jak gówno. Będzie zajebiście. Tęskniliśmy za tobą. Pieprzony dupek. Co znowu? Bardzo mi przykro, koleżko. Wyglądałeś tak milusio siedząc tam. Koncentrowałeś się tak tęgo. Nie mogłam się powstrzymać. Również miło cię widzieć, wywłoko. Wal się! Nie nazywaj mnie tak. To miejsce jest zbyt idealne, ludzie. Chore. Mają tu nawet jaja grzechotnika w menu. Jaja grzechotnika serwujemy niestety tylko we wtorki. Ale właśnie przyniosłem sobie, świeży dzbanek gorzałki jeśli chcecie zakropić, mógłbym odblokować zastój w handelku. Chyba wezmę filiżankę kawy. Tak. Nie ma problemu. Mam tylko coś do załatwienia. Zaraz do was wrócę. Dalej stary, rusz dupsko.

Więc, co tam? Jak było w Vegas? Nawet nie pytaj. Pobraliśmy się, Pete. Jaja sobie robisz. Jaja to poślubić tą Marysię-okropnisię. Tylko żartowałem. Co zajęło wam tak długo? Ledwie się obejrzałem. I minęło z 13 lat jak mnie tu nie było. Były czasy, że było tu dużo biwakowiczów, ale to było lata zanim... Komu nalać? Zanim co się stało? Niedźwiedź zaatakował? Przynieś kawę, wytrysku. Grzechotniki. Tylko mi nie mów, że to były grzechotniki... Dobrze. To były grzechotniki. Wyluzuj, braciszku. Nic ci się nie stanie. Obiecuję. Cudownie. Obiecał mi. Przez moment naprawdę się martwiłem. Ale skoro mi obiecałeś, pogłaskałeś mnie po nosie jak dobry brat. Dzięki Pete, ale nie mam już 3 lat. Więc przestań mnie uspokajać. Nie bądź głupi. Czy to wielki problem, że brat tak bardzo cię kocha. Zostaw mnie, cioto. Tak przy okazji, nazywam się Billy Hall Carver. Niedobrze jest się nie znać. Cześć Billy, jestem Rachel. Miło mi cię poznać. Dzięki za kawę. Ja jestem Pete. to jest mój mały brat, Bryan. I ten wielkolud tam to Zack. Skąd do diabła przyjechaliście? Raczej nie jesteście stąd. Nie. Nie, nie jesteśmy z północy. Zack i ja jedziemy na uniwersytet Columbia na studia. Żółwik. Niewiele osób postronnych pojawia się tutaj, w tych czasach. Już nie. Wybaczcie mi na chwilę. Dzień dobry, Billy Hall. Bobby Shaw jest gdzieś w pobliżu? Co zrobił tym razem, Jack? Odwala fuszerkę. To musi się zakończyć! Wiem, że ma problemy, ale wystarczy, jak z nim pogadam. Może to poczekać? Dobrze. Przyprowadzę go dla ciebie. A wy ludzie, czekajcie tu na mnie. Jasna cholera, Bobby Shaw, co ty tam odpierdzielasz?